Pierwsze spotkanie z Himalajami

Wszystko się zaczęło z tego, że chciałem pokazać żonie naturę, prawdziwe piękno naszej planety. Miałem wybrać między Karpatami a Nepalem. Ale obcowanie w sieci z Tarasem pomogło się wyznaczyć. Zgadnijcie, co wybrałem?)
Przylecieliśmy do Katmandu rano i mieliśmy cały dzień na zwiedzanie tego gwarnego i życzliwego miasta.
Taras spotkał nas osobiście. I chociaż widzieliśmy go po raz pierwszy, wydawało się, że nas spotyka stary kolega, którego długo nie widzieliśmy. Wtedy zrozumiałem, że będzie jeszcze lepiej, niż sobie wyobrażałem. Wcześniej byliśmy z żoną we wschodnich, azjatyckich krajach i byliśmy gotowi do najgorszego, co tam można spotkać. Ale byliśmy przyjemnie zdziwieni - jedzenie było smaczne, ludzie życzliwi, klimat wspaniały, Taras nadzwyczaj zręcznie prowadził nas labiryntami Thamelu od świątyni do sklepu, od sklepu do kawiarni.
Mieliśmy szczęście - trafiliśmy z żoną na promocję i oprócz zwykłych prezentów Kuluaru otrzymaliśmy także piękne koszulki, które nosiliśmy podczas treku!
Ruszyliśmy w drogę. Takie wyprawy oczyszczają myśli i uczą cenić to, co masz. W głowie nie ma miejsca na niepotrzebne myśli - tylko by była ścieżka, pod deszczem, pod śniegiem, pod upalnym promieniem słońca. Niekończące się schody, ciężki plecak, deszcz w drodze, mokre buty, które schną już na tobie - to wszystko wydawało się takim drobiazgiem w porównaniu do szczęścia, które odczuwaliśmy od wypoczynku po trudnym dniu!
Na wyprawie zdobyliśmy bezcenne przeżycia i wiedzę:
Siedzieć przy piecyku po dniu marszu to prawdziwa satysfakcja. A rzeczy trzeba suszyć kiedy tylko się da!
Należy słuchać przewodnika, a śpiwór jest po prostu niezbędny podczas podziwiania wschodu słońca!
Na własnej skórze zrozumieliśmy, że zniszczyć zabytek jest łatwo, ale go odnowić jest dużo trudniej!
Po raz kolejny przekonaliśmy się, na ile trudno jest złapać wifi w górach.
Zobaczyliśmy jak rośnie “magiczna trawka”.
Zobaczyliśmy jak schodzi lawina i byliśmy pierwsi, kto nią przeszedł. Oczywiście, po Tarasie!
Zagraliśmy w frisbee w bazie pod Annapurną, co bardzo zdziwiło chińską i koreańską «ekspedycję»
Byliśmy na święcie Happy Holy w Pokharze.
Wypróbowaliśmy swoje uczucia w dzikich warunkach i spędziliśmy kolejny miesiąc miodowy.
A także spacerowaliśmy od zabytku do zabytku w Katmandu i Pokharze, pływaliśmy w łodzi, zobaczyliśmy świątynie, karmiliśmy małpy, spróbowaliśmy smak rododendronu, graliśmy w «uno», poznaliśmy wspaniałych interesujących ludzi.
Mogę powiedzieć tylko - chcę z wami gdzieś jeszcze!!!!!!!
Dziękuję za udany urlop!
Najbliższe daty trekkingu pod Annapurnę. Zapisz się, liczba miejsc ograniczona!
Chcesz też? Napisz, a o resztę zadbamy